Chcę komuś pomóc
Potrzebuję pomocy
Strefa wiedzy
autorMaciej Kaleciński
data13.08.2021
Rojst, sezon 1 – recenzja
Rojst, reż. Jan Holoubek, Polska 2018.
Jak bardzo życie warte jest rozmowy ukazuje nam sezon I serialu „Rojst”.
Tylko w ostatnim półroczu na ekranach polskich kin oraz w portalach streaming’owych pojawiło się wiele interesujących pozycji, spośród których najbardziej obiecującym wydaje się drugi sezon Rojstu, w przestrzeni publicznej szerzej znany jako Rojst ’97. Jego druga część przypomniała mi o pierwszym sezonie, który stanowi preludium fabuły. Jan Holoubek w pierwszej serii wprowadza nas do codzienności małego miasteczka na zachodnich granicach Polski.
Ukazuje jego moralną szarość oraz ludzi zawieszonych w próżni charakterystycznej dla peerelowskiego czasu pomiędzy stanem wojennym i obradami Okrągłego Stołu. W rzeczywistości brutalistycznych blokowisk, położonych wokół bagien, reżyser skrywa wszystkie wątki serialu. Właśnie tytułowy „rojst”, czyli dosłownie „bagno”, pozwala twórcy wydobyć symboliczny wydźwięk szerszej problematyki niż jedynie kryminalna intryga utworu. Z jednej strony jest metaforą socjologiczną, z drugiej odnosi się do przebiegu akcji serialu – grząskiego, niejasnego, w którym taplamy się jakbyśmy wpadli do bagna, z trzeciej zaś jest kluczową dla topografii i historii miasta przestrzenią. To, co jednak najistotniejsze z suicydologicznego punktu widzenia to wątek dwojga młodych ludzi, których wspólna śmierć owiana jest tajemnicą, a nawet zasłoną milczenia. Dla budowy fabuły serialu jest to wątek kluczowy, chociaż pozornie mogłoby się wydawać, że wcale tak nie jest, a służyć ma on jedynie nadaniu głębszych kolorów wspomnianym już szarym okolicznościom miasta. W tym miejscu muszę zaznaczyć, że przeprowadzona przeze mnie analiza zawiera spoilery, które są jednak kluczowe do nakreślenia pełnego kontekstu i kształtu interpretacji wydarzeń. A zgodnie ze słowami jednego z najlepszych polskich tłumaczy hiszpańskiej literatury – chyba nie oglądamy dzieła filmowego jedynie ze względu na jego fabułę…
Główną osią serialu jest intryga kryminalna dotycząca brutalnego zabójstwa miejscowego komunistycznego działacza oraz młodej prostytutki. Dla regionu oraz ludności małego miasteczka jest to dramat, zarówno obyczajowy, jak i polityczny. Młody dziennikarz, Piotr Zarzycki, wraz ze swoim przełożonym – świetnym Andrzejem Sewerynem – zaczyna badać śledztwo, które ze względu na wspomniany polityczno-obyczajowy wymiar, zostaje „rozwiązane” w przeciągu raptem kilku dni. Wątek ten na samym początku demaskuje pewien ważny kontekst filozoficzno-historyczny świata przedstawionego i wymiar budowania narracji serialu. Manipulacji. Jest ona esencją całego utworu. W tej zimnej, komunistycznej nomenklaturze, w której – zgodnie ze słowami jednego z przywódców byłego Związku Radzieckiego – „jeżeli fakty się nie zgadzają, to tym gorzej dla faktów”, jesteśmy postawieni właśnie przed „faktem” intrygi. Widzimy świat, gdzie ludność ma wiele tajemnic, którymi nie chce się dzielić, polityków, którzy dla „dobra” klasy robotniczej nie będą mówić prawdy, czy w końcu dziennikarzy, którzy zgodnie z etosem swojego zawodu starają się dociekać tego, co zewsząd zakrywane. Ta – posługując się terminem nomenklatury komunistycznej – drobnomieszczańska mentalność całej ludności serialowego miasteczka jest właśnie najistotniejszym odczytaniem metafory tytułowego bagna. To właśnie w mentalności ludzi tej małej miejscowości kreuje się cała przestrzeń niedomowień oraz dramatów, które napędzają cały serial. Tak też kreuje się wątek samobójstwa w serialu.
Z przebiegu akcji dowiadujemy się o tragicznej śmierci pary nastolatków. Justyna i Karol są uczniami lokalnej szkoły. Obydwoje są trzymającymi się z boku, cichymi, utalentowanymi uczniami. Dla każdego w mieście ich samobójstwo jest wielkim szokiem. Na pewno nikt nie spodziewał się takiej sytuacji. Była ona na pierwszy rzut oka tajemnicza oraz całkowicie niejasna. Śmierć Justyny, córki opozycjonisty, który dopiero wyszedł z więzienia, jest nawet tłumaczona względami politycznymi. Pojawiają się głosy, że to mogło być morderstwo. Nikt nie chce dopuścić myśli, że para nastolatków odebrała sobie życie. Jest to bardzo ważny wątek socjologiczny, ponieważ obrazuje modelowy syndrom wyparcia oraz społeczne tabu. W tym hermetycznym środowisku małego peerelowskiego miasteczka nie do pomyślenia, a co więcej do zaakceptowania jest fakt, że ktokolwiek mógł popełnić samobójstwo. Ludzie nie mówią o nim, jeżeli wątek pojawia się to unikają tematu i starają się bagatelizować sprawę, albo właśnie szukać teorii spiskowych. W ten sposób zarysowuje się ważny aspekt społecznej odpowiedzialności za samobójstwo. Wspólnota, bo tak można nawet chyba określić to na tyle małe środowisko, która nie potrafi rozmawiać na temat samobójstwa, a wręcz ucieka od tego tematu, buduje bardzo silny negatywny wpływ na ludzi dotkniętych kryzysem albo stanem presuicydalnym. Zarówno Karol, jak i Justyna nie mogą porozmawiać z nikim na temat swoich wątpliwości, stanu psychicznego oraz kryzysu, w którym się znaleźli. Nie mają żadnej bezpiecznej przestrzeni, która powinna im zostać zagwarantowana. Jest to na tyle trudna sytuacja, że nie mogą nawet porozmawiać na temat problemów, które są bezpośrednią przyczyną zamachu na własne życie. Rojst prezentuje więc tutaj grząskość zamkniętej społeczności, w której samobójstwo jest mitem, tabu, rzeczą niemoralną i niehonorową. Ważne jest, by pamiętać jak ważny jest to aspekt. Zawsze w pewnym momencie życia jesteśmy skazani na społeczeństwo, od którego nie da się uciec. Jeżeli więc społeczeństwo nie będzie zbiorowo przejawiało cech empatycznych jako pewna zbiorowość, pokornej chęci wysłuchania i zrozumienia problemu, to wpłynie to bardzo negatywnie na poczucie wyobcowania się tych, którzy mogą pomocy tego społeczeństwa najbardziej potrzebować. Z drugiej zaś strony, jeżeli powszechny wymiar samobójstwa będzie tak wielkim tabu, pojedynczym osobom w jakiejkolwiek społeczności będzie zdecydowanie trudniej wygrać z mentalnością ogółu. Dostosują się do niej, nie potrafiąc wyciągnąć ręki, albo poratować drugiego człowieka słowem.
Zgodnie z założeniami prof. Hołysta, by człowiek odebrał sobie życie, muszą zbiec się w czasie dwa czynniki: osobnicze okoliczności oraz syicydogenny układ sytuacyjny. Należy pamiętać, że o samobójstwie nigdy nie decyduje jedno zdarzenie, czy czynnik – zawsze jest ich więcej. Badając uważnie drogi Karola i Justyny, widzimy pewne cechy wspólne ich sytuacji, ale również bardzo intymny wymiar ich gestu.
Karol, dotknięty śmiercią własnej mamy, ucieka w samotność, w której tkwi już jego tata. Miłość ojca do syna jest wielka, ale niestety z uwagi na specyficzny wymiar kontaktów w rodzinie, nie jest ona na tyle jasna do odczytania. A na pewno nie pozwala Karolowi na poczucie, że jest kochany. On sam znajduje się w sytuacji ucieczki poza miasto, do lasu, na bagna, do swojego świata – rysunków, muzyki, fascynacji Justyną. Nie widzi próby wsparcia ze strony ojca, który jest również skrytym człowiekiem, na dodatek pełen gorzkiego uczucia po stracie małżonki. Próbuje dotrzeć do Karola, którego bardzo nie rozumie. Ale nie potrafi, ponieważ sam nie jest do tego przygotowany. Wychowany jest w skostniałym społeczeństwie, w którym samobójstwo jest aktem niemoralnym. Żyje w PRL-u, w którym samobójstw oficjalnie „nie ma”, ponieważ kłóciłoby się to z przekonaniem o wysokiej jakości życia obywateli. Będący przedstawicielem zupełnie innej mentalności Karol, ucieka więc, jak najdalej może. Bezpieczną przestrzeń znajduje w towarzystwie Justyny, która staje mu się najbliższym człowiekiem. No właśnie, człowiekiem.
Justyna jest jedną z kluczowych postaci dla całej fabuły utworu, a jednocześnie idealnie obrazuje cały jego wydźwięk. Zdolna uczennica, córka skazanego opozycjonisty, która nie ma żadnych planów na przyszłość, związanych z tym miejscem. Na dodatek cicha i zawsze będąca z boku. Jej profil psychologiczny dopełniają dwa wątki, związane z osobistym wymiarem przeżyć, które stanowią impuls do podjęcia próby samobójczej. Justyna była molestowana seksualnie przez komunistycznego aparatczyka – Stanisława Grochowiaka. To właśnie pedofilia prezesa klubu sportowego była jedną z przyczyn jego morderstwa. Ten wątek jest również kolejnym elementem serialowego „bagna”. Grochowiak przez wiele lat oferował młodym dziewczynom dolary (walutę deficytową, umożliwiającą de facto „lepsze życie” w czasach PRL-u) w zamian za oglądanie ich nagich ciał. Justyna, która za dolary kupuje w Pewexie (w czasach PRL-u była to sieć sklepów oferująca towary z Europy Zachodniej) ubrania na szkolną dyskotekę, zostaje zgwałcona właśnie z powodu zazdrości o jej wygląd przez swoje rówieśniczki. Ich zazdrość, przeradza się w zawiść oraz stygmatyzację, wyrzucenie jej poza grupę i może wręcz wspólnotę. W ten sposób kształtują się motywy gwałtu. Stygmatyzacja ma pozbawić Justynę równości w stosunku do nich. W oczach koleżanek z klasy przestaje być pełnoprawną kobietą, tylko „szmatą”. Jest córką opozycjonisty-recydywisty, na dodatek zostaje oskarżona, że za pieniądze uprawia seks z Grochowiakiem. Jest to najbardziej tragiczna postać w całym serialu, ponieważ nie ma do kogo się zwrócić, a nie potrafi sama poradzić sobie z bólem, w którym zostaje całkowicie sama.. W tym zimnym miasteczku i zamkniętej społeczności, zostaje porzucona a jedyne wsparcie jakie może odnaleźć jest w osobie Karola. Ich odrzucenie, spotęgowane romantycznym uczuciem, którym siebie darzą, pociąga ich do ostateczności. Znamienna jest scena w kuchni mieszkania Justyny, w którym ta, patrząc na plecy siedzącej do niej tyłem swojej mamy, przez kilkanaście sekund stara się jej coś powiedzieć. Ze łzami w oczach Justyna walczy ze sobą, ale jej głos nie może przejść przez zatkaną krtań. Czyn jest całkowicie niewidzialny dla dorosłych. Zostaje on dopiero odkryty przez śledztwo i nieustępliwość dziennikarza. Oto obraz społeczeństwa, które wcale nie chce źle, co więcej – w bardzo swoisty sposób stara się dbać o siebie nawzajem. Ale jest to wspólnota, zgrywająca przed sobą pozory, w której prawda nie istnieje, ponieważ każdy od niej ucieka. Wątek PRL-u, który politycznie jeszcze mocniej akcentuje tożsamość regionu, tylko podsyca dramatyczny wydźwięk obrazu. Właśnie to tabu, doprowadza tych dwoje młodych ludzi do ucieczki przed życiem. Nie czują ciepła, które jest w ich wspólnocie, ponieważ są przedstawicielami nowego świata wrażliwości, do której nikt nie wychował jej pozostałej części.
Witold Wanycz, jeden z głównych bohaterów obydwu sezonów serialu Rojst, na początku drugiego sezonu mówi do Kazimierza Drewicza – ojca tragicznie zmarłej Justyny – „twoja córka nie miała wyboru, nikt nie mógł jej pomóc”. Nie jest to prawda. Słowa te jedynie demaskują zbiorową mentalność. Cechuje się ona krótkowzrocznością, zamknięciem i konformizmem. Lokalna społeczność nie wykazuje empatii, czy odpowiedzialności. Jest przepełniona marazmem oraz społecznymi patologiami. Tylko pojedyncze postaci dostrzegają ten problem i nie ulegają wpływowi otoczenia. Nikt jednak nie stara się zmienić podejścia do kryzysu psychicznego pojedynczego człowieka, nie mówiąc już o myślach samobójczych. Romantyzowanie i mitologizacja przestrzeni okolicznych bagien zasłania jedynie społeczny problem serialu. We wspólnocie, w której samobójstwo jest tabu, a ludzie nie potrafią o nim rozmawiać – w serialu słowo „samobójstwo” można wyliczyć na palcach obydwu rąk, a ludzie postawieni przed obowiązkiem wypowiedzenia go stają się płochliwi i zmieszani – będzie zdecydowanie ciężej uratować życie drugiego człowieka. Wspólne wykształcenie mechanizmów rozmowy pomiędzy sobą jest kluczowe do zniszczenia tej „betonowej” niczym bloki postawy społecznej. Tylko wtedy, zarówno my, jak i on będziemy faktycznie w stanie odczuć, że życie warte jest rozmowy.