Wspieraj nas!

autorMichał Stankiewicz

Odcinek 1 „40 lat dobrego życia”

Spotkanie z Łukaszem, przedsiębiorcą mieszkającym w Polsce, ale przez wiele lat tułającym się po świecie. Z Łukaszem rozmawiam o jego trzech próbach samobójczych oraz o tym jak spotkanie z obecną żoną odmieniło jego życie.

0:00
Słuchaj

Witam wszystkich. Nazywam się Michał Stankiewicz. Zapraszam do wysłuchania podcastu Przywróceniu życiu. W tym podcaście rozmawiam z osobami, które przeżyły próbę samobójczą. Interesuje mnie, co ich historia może powiedzieć o nas, a także naszym społeczeństwie. Jedno z najważniejszych zdań w światowej literaturze brzmi Być albo nie być. Moi rozmówcy dzisiaj mogą nam powiedzieć, dlaczego chcieli odebrać sobie życie.

W pierwszym odcinku rozmawiam z Łukaszem. Łukasz trzykrotnie chciał popełnić samobójstwo. Za trzecim razem znalazł się w szpitalu. A dzisiaj bardzo chce pomagać innym, opowiadać o swoim doświadczeniu, także zapraszam do wysłuchania pierwszego odcinka podcastu Przywróceniu życiu.

M: Cześć Łukaszu.

Ł: Witam Ciebie.

M: Jesteśmy teraz w Warszawie. Gdzieś powiedzmy na granicy Warszawy, w bardzo fajnej dzielnicy. Niedawno wprowadziliście się tutaj z żoną i z dziećmi?

Ł: Tak, tak.

M: Siedzimy sobie, ja piję kawę, jem ciasto i tak to wygląda.

Ł: Witam Ciebie i wszystkich.

M: To może na początek naszej rozmowy, powiedz parę słów o sobie.

Ł: Mam na imię Łukasz. Mam trzydzieści… Nie, już nie mam trzydziestu od 7 marca. Dokładnie dwa dni temu miałem czterdziestkę. Chciałem się odmłodzić. Czterdzieści lat, 7 marca. Jestem właścicielem firmy międzynarodowej, konsultingowo-handlowej, która ma siedzibę w Izraelu. Jestem od praktycznie, prawie dwóch lat w Polsce. Z żoną, dwójką dzieci powróciliśmy z Izraela do Polski. Ja powróciłem do Polski tak naprawdę po osiemnastu latach, bo mieszkałem osiemnaście lat na emigracji. Wyjechałem z Polski jak miałem dwadzieścia jeden lat. Za chlebem po prostu, za pracą i za przygodą.

M: Czy człowiek patrzy trochę na swoje życie, jak ma się czterdzieści lat?

Ł: Tak, tak, tak. Szczególnie, że ludzie mówią o tym, aaaa, czterdziestka, witamy wśród dorosłych. Więc ta czterdziestka jest chyba taka magiczna. Tym bardziej dla mnie jest to fajny numer, bo mój tata umarł, jak miał trzydzieści dziewięć lat. Pamiętam, jak miałem jedenaście lat. Jak ja patrzyłem na to i mówiłem: „kurna, no umarł, no”. Trzydzieści dziewięć lat miał. A tak się patrzy z tego poziomu dziecka, to trochę straszy chyba był. Ale gdy teraz patrzę, że ja mam czterdzieści, a on wtedy miał trzydzieści dziewięć lat, to on strasznie młodo umarł. To jest niesamowite, że jest ta czterdziestka, że jest dwójka dzieci, że jest żona wspaniała, jest biznes i jest fajne życie. Na pewno czterdzieści lat dużej nauki i fajnie sobie tak właśnie popatrzeć w przeszłość i zobaczyć te pomyłki, te że tak powiem nauki, tak? No bo moim zdaniem te pomyłki, to tak naprawdę są… Pomyłki muszą być. Bo bez nich to nie ma wzrostu i rozwoju.

M: Hmm...No to może o tych pomyłkach albo o trudniejszych momentach.

Ł: No momentów było wiele. Trudnych oczywiście i cały czas są jakieś trudne momenty. Ja ogólnie miałem problem ze sobą bardzo personalny, osobisty, typu, że nie wierzyłem nigdy w siebie. Myślałem, że jestem z tych gorszej rodziny, gdzie ojciec był alkoholikiem. Gdzie na co dzień praktycznie była przemoc, bicie matki i tam podnoszenie rąk na mnie, na rodzeństwo. To był ciężki moment na pewno. Też później okres, gdzie ojciec się zapił na śmierć w tym właśnie wieku trzydziestu dziewięciu lat. Ale ja gdzieś osobiście zawsze się męczyłem z takimi osobistymi właśnie hmmmm… niewiara w siebie, że jestem z takiej rodziny, że jestem ojcem ośmioletniego i sześcioletniego Johnnego i Mateusza, więc patrzę teraz na nich, gdzie się wychowują w miłości, w cieple, w spokoju, w zrozumieniu, gdzie ja musiałem dorastać właśnie w tym alkoholu, w przemocy, w krzyku. To widzę tak naprawdę, jak to wpłynęło na moje życie i mój rozwój. Tak naprawdę też na mój rozwój mózgu. To wszystko spowodowało, że w taki sposób myślałem, w jaki myślałem, czyli nie wierzyłem w siebie. Bardzo wcześnie sięgnąłem po alkohol, po różnego rodzaju narkotyki twarde i miękkie.

Ja od już tak naprawdę siódmej klasy miałem myśli samobójcze. Nawet ze znajomymi jak rozmawiałem, mówiłem: „A jak nie zdam to na przykład się zabiję”. Wszyscy się śmialiśmy z tego i w ogóle było tak… A tam, co ty gadasz za głupot. A teraz jak studiuję samobójstwo, tak… i skąd się to bierze i samookaleczenia, to widzę, że to był sygnał, gdzie ja już sobie przyjąłem, że to może być rozwiązanie na jakiś problem w życiu. Czyli tak jakby, no…. Jak coś się stanie, będzie coś nie do przejścia, to można się przecież zabić, tak? Więc to była moja taka pierwsza myśl, że może to się zdarzyć i później rzeczywiście, zacząłem myśleć o takich rzeczach podczas momentów, jak miałem problemy w życiu, typu, nie wiem, coś tam ukradłem w supermarkecie i ktoś mnie na tym złapał, mnie i kolegę. Też nie wiedziałem, jak spojrzę babci w oczy, jak spojrzę nauczycielom w oczy, czy też kierownikowi supermarketu. Wtedy już miałem takie myśli, że może zniknąć z tego świata. Branie narkotyków i alkohol mi nie pomagały, bo to wprowadzało mnie w dalszą depresję, w bardzo niskie poziomy niewiary w siebie. Oczywiście jak brałem, jak piłem, to byłem tym cool, fajnym człowiekiem, zawsze zabawnym i znajomi tego nie widzieli. Ja to bardzo, bardzo fajnie ukrywałem. Największym moim problemem były moje problemy emocjonalne, które wyniknęły z mojego dzieciństwa i brak, że tak powiem, ojca na pewno. Babcia była, ale babcia była zajęta nie tylko mną, ale jeszcze była siostra i dwoje braci, więc no… nie wychwyci się pewnych momentów i stanów psychicznych wszystkich członków rodziny. Więc ja to sobie idealnie ukrywałem, wszystko jest ok i tak naprawdę dealowałem z tym wszystkim wewnątrz siebie i sam. Dlatego to spowodowało, że dwie próby samobójcze. Pierwszą próbę samobójczą, o której nikt nie wiedział w rodzinie, bo utaiłem kompletnie i nikomu o tym nie powiedziałem. Nie rozmawiałem z nikim o tym. Później już druga próba, też bardzo mocna. Taka, że po prostu no już wylądowałem w szpitalu i o tym się dowiedziała cała rodzina.

M: Co Cię skłoniło do tego, żeby drugi raz, czy właściwie to już trzeci targnąć się na swoje życie? Co się stało, co Cię skłoniło?

Ł: No na pewno... Słuchaj no, moim zdaniem w ogóle konsekwencją w życiu, to że popełniamy błędy, nie wiem, pierwszy błąd, drugi błąd, trzeci, że w ogóle nie uczymy się na błędach, tak? Czy w ogóle mój brak komunikacji ze światem zewnętrznym, czyli zero komunikacji, niekomunikowanie nikomu o tych próbach, nierozmawianie o próbach w ogóle, no i nie wiem, nie podjęcie żadnych prób chodzenia do psychologa, do psychiatry. To wszystko moim zdaniem spowodowało, że ja dotarłem do trzeciej próby. Bo po trzeciej próbie tak naprawdę ja byłem pod opieką psychiatryczną. Później pod opieka psychologiczną, później zaczęliśmy rozmawiać o tym, co się stało, dlaczego to się stało. Czy może nie wiem, mam dwubiegunowość. Ktoś powiedział tak, bo dzieciaki z rodzin, gdzie był alkohol, była przemoc, ten mózg się nie rozwijał tak, jak powinien, więc może mam niedostatek serotoniny. Niedostatek serotoniny powoduje depresję. Więc jakaś tam była próba leczenia tabletkami. Ale ja brałem tabletki, dalej piłem alkohol, nawet po tej trzeciej próbie samobójczej też brałem narkotyki, więc być może, gdybym się nie obudził po tej trzeciej próbie, bo też nie było tak, że ja próbowałem popełnić samobójstwo i, że tak powiem, to mnie przestraszyło i rzuciłem alkohol, narkotyki. Nie. Ja dalej to robiłem i dalej potraktowałem to jak: stało się znowu, dobra, ok.

M: Po tej trzeciej, tak?

Ł: Po trzeciej. Tak, tak. Nawet to próbowałem zamieść pod dywan. Ja też wśród znajomych gdzieś tam… Bo ta próba była też, to też nie było tak, że ja wszedłem sobie do pokoju i to zrobiłem. To było po wypadku samochodowym. Ja prowadziłem auto pod wpływem alkoholu, spowodowałem wypadek samochodowy. Ze mną byli moi znajomi. Na szczęście nikomu się za bardzo nic większego nie stało i nikt nie poszedł do więzienia. A ja, jak o tym opowiadam nie raz ludziom, to troszkę nie dowierzają, bo policjant powiedział do mnie, zapytał się, czy jestem ok, żeby wrócić do domu. Ten samochód był jeszcze w miarę ok do jazdy. Powiedziałem, że jestem ok. On powiedział, że tak powiem brzydko, spieprzaj do domu. No i ja pojechałem do domu. Tak sobie myślę o tym, czy to nie był znak od kogoś u góry, tak, który dał mi ostatnią szansę, powiedział jedź. No ale, ja wziąłem tę szansę jako wielki zawód siebie, świata. Samochód był ubezpieczony na ciocię, więc co teraz ciocia powie, że ja spowodowałem wypadek jeszcze pod wpływem alkoholu. Co powie w ogóle babcia. W ogóle teraz pewnie mnie deportują ze Stanów do Polski. I to było właśnie tym czynnikiem, żeby zniknąć znowu, to była próba samobójcza spowodowana tym.

M: Czyli takim głównym powodem był ten wypadek, tak?

Ł: Tak, tak, to tak. To było głównym powodem tego, tak. I znowu to, że ja zawsze gdzieś tam wiedziałem, jak będzie naprawdę źle w życiu albo coś, to wtedy mogę sobie zniknąć. Tylko że, to Twoje pytanie... U mnie było brak tak zwanego przebudzenia po każdej próbie. Nie było kontaktu z nikim, ja o tym nie rozmawiałem. Moim zdaniem to było tym skłonieniem, że ja jeszcze raz próbowałem zniknąć z tego świata. Najważniejsze jest, jeśli takie coś się wydarzy, aby komunikować o tym, rozmawiać, nie zamiatać tego nigdzie pod dywan, bo to wróci. To jest tak jak nie wiem…. Boli nas ząb i nie idziemy do dentysty, tylko bierzemy tabletkę. No to moją tabletką było to, że ja sobie zatrzymałem to wszystko dla siebie. Do tego dalej tkwiłem w alkoholu, w narkotykach. Gdzieś tam sobie na weekendy w rzucałem je w swoje ciało i zaśmiecałem wszystko i że tak powiem, dealowałem ze swoimi emocjami. A po trzecim razie tak naprawdę już poszedłem do dentysty, czyli… Bo tam jeszcze akurat nie miałem wyboru w Stanach, tam po tym, jak opuszczasz szpital medyczny, to oni się nie pytają ciebie, czy jedziesz do domu, tylko cię wrzucają dwa tygodnie do szpitala psychiatrycznego. Tam jesteś pod obserwacją, dają ci tabletki, cię obserwują. I tam ja miałem dużo przemyśleń. No ja widziałem, byłem w szpitalu psychiatrycznym, poznałem niesamowitych ludzi. Jasona, który miał schizofrenię. Poznałem wielu alkoholików. Rozmawialiśmy. W ogóle no, dwa tygodnie, kiedy tak naprawdę zastanawiałem się nad swoim życiem. Co tak naprawdę się stało. Bo gdybym nie pojechał do tego szpitala psychiatrycznego, ciocia, czy ktoś tam powiedział, aha ok, to spokojnie jedź do domu, wracaj na budowę i kontynuuj swoje życie, to podejrzewam, że znowu to by mogło pojawić się w moim życiu – próba samobójcza. P prosty, że tak powiem, nie zająłbym się tą raną, tak, czyli nie przykleiłbym tego przysłowiowego plastra, nie zaopiekowałbym się sobą, to podejrzewam, że nadal tkwiłbym w narkotykach, w alkoholu. Nawet weekendowo. Ale dalej gdzieś bym chciał zakopać swoje emocje, przeżycia z dzieciństwa, problemy emocjonalne i bym w końcu, może na nieszczęście, popełniłbym czwartą próbę. Więc fajnie, że zdecydowałem się na ten szpital i na rozmowę z psychiatrą, z psychologiem i zacząłem się interesować tym wszystkim. Chociaż dalej próbowałem o tym zapomnieć poprzez alkohol, narkotyki. Dopiero później, jak już w Londynie mieszkałem, to miałem taki punkt przełomowy i wtedy zdecydowałem, że rzucam wszystko i biorę się za siebie.

M: A co się stało właśnie?

Ł: Miałem wtedy dwadzieścia dziewięć lat…

M: Tylko, ile miałeś lat, kiedy miałeś trzecią próbę.

Ł: Trzecią próbę, dwadzieścia cztery lata.

M: Dwadzieścia cztery lata.

Ł: Dwadzieścia cztery lata. I wtedy…

M: I po tej próbie w Stanach Zjednoczonych, kiedy miałeś dwadzieścia cztery… To powiedzmy do tego, kiedy postanowiłeś się wziąć za siebie, to minęło dobrych parę lat.

Ł: Tak, tak, tak.

M: A potem?

Ł: Tkwienie nadal w alkoholu, narkotykach, imprezowanie. Ale jak miałem te dwadzieścia dziewięć lat, no tutaj, tak na szybko, może nie na szybko…

M: Czy to nie była ta próba samobójcza. Ona nie była przełomem dla Ciebie, że powiedzmy, już nigdy więcej.

Ł: Dokładnie tak, dokładnie tak. To nie było tak, że ja popełniłem tę ostatnią próbę i pojechałem do szpitala psychiatrycznego i rzeczywiście miałem tam przemyślania, że co ja zrobiłem, co się stało. Pamiętam jeszcze cioci mówiłem, bo mamy siostra mieszkała w Stanach, nie mów nic mamie, nie mów nic babci. No oczywiście, byłem naiwniakiem, co ona o tym wszystkim powiedziała. Mieszkałem też w Stanach, więc przez jakiś okres mieszkałem też u nich, więc ona czuła się odpowiedzialna. To nie było takim przełomem, bo ja szybko, bardzo szybko sobie znalazłem usprawiedliwienie, że  ok, to nic się takiego nie stało. Jak się mnie pytali, skąd mam bliznę na szyi, to mówiłem, że to się stało podczas wypadku, że tam strażacy musieli mnie podciąć, bo się krztusiłem krwią. Czyli okłamywanie siebie, no i dalej życie jak w Madrycie. Jakaś tam praca, dyskoteki. Czyli, że tak powiem, znowu brak tej uwagi i próby zrozumienia. Człowieku, to już jest twoja trzecia próba, zatrzymaj się. Nie wiem. Weź, idź na terapię, weź się zabierz za to i tamto i zacznij działać. No i oszukiwanie się, dalej oszukiwanie siebie i świata. No i brak również, nie wiem no, rozmowy z rodziną o tym, co się stało.

M: No właśnie.

Ł: Ja rozmawiałem z ciocią. Ciocia mi zawsze mówiła, że być może masz bipolar disorder, czyli dwubiegunówkę, bo dużo ludzi to ma, depresję. No, musisz brać tabletki i jakoś sobie z tym radzić.

M: A ciocia jest jakąś psycholożką, terapeutką?

Ł: Nie, ale ciocia jest pielęgniarką, więc pracowała w szpitalach psychiatrycznych w Stanach Zjednoczonych. Więc no być może… Ogólnie no problem depresji, jak jeździłam na te seminaria Tony Robinsona o rozwoju osobistym, to sam Tony Robinson mówił, że w Ameryce bardzo łatwo sięga się po tą pigułkę antydepresyjną i często, no nie rozmawia się. No nie wiem, za szybko się mówi: masz to, musisz szybko na tabletki wejść i tyle i jakoś sobie tam radzić. Nie ma za bardzo takiego, nie wiem, świadomości, że to się bierze z przeszłości, nieprzepracowanych rzeczy. Bo dużo rzeczy, że tak powiem, pierzemy wewnątrz siebie, gdzieś tam je chowamy wewnątrz siebie, w różne szafy, w naszym świecie, a, że tak powiem, nie dbamy, nie pierzemy ich, przysłowiowo. Nie badamy ich, nie analizujemy, no i to się wszystko potem gotuje i szukamy różnych rozwiązań, w alkoholu, w narkotykach. Ja, jak brałem tabletki antydepresyjne, to nie chodziłem do psychologów. Miałem kilka terapii, a potem je opuszczałem. A po co mi jakaś terapia, a po co mi psycholog, sam sobie poradzę.

Ale też takim kulminacyjnym punktem, o który pytałeś, to była rozmowa z moim znajomym Michałem. Siedzieliśmy wtedy, pamiętam, w mieszkaniu. I on się mnie zapytał: „Co Ty tam w ogóle bierzesz, te tabletki?” A ja mówię: „A jakieś tam tabletki antydepresyjne. Lekarz mi przepisał”. A on mówi: „Ale po co Ci to? Przecież możesz sam jakoś sobie radzić z tym.” Ja to wziąłem tak trochę naiwnie, że w sumie tak, ma rację, po co mi one. Pamiętam, wtedy przyjechałem do domu, do apartamentu i spłukałem wszystkie tabletki w toalecie. I powiedziałem, że od dzisiaj nie będę brał żadnych tabletek antydepresyjnych, sam będę działał nad swoim życiem. A w tygodniu była praca, więc gdzieś tam znowu błądziłem. Ale poznanie właśnie mojej dziewczyny, która mi dużo pomogła. Jak zerwaliśmy ze sobą, ona wróciła do Izraela, ja zostałem w Anglii, dalej się upijałem, dalej brałem narkotyki. Któregoś dnia, ta miłość też do niej była tak mocna, że któregoś dnia podniosłem słuchawkę, zadzwoniłem do niej i powiedziałem, że chcę spróbować jeszcze raz, że ją kocham i że jest miłością mojego życia. Może takim punktem kulminacyjnym było stanie się odpowiedzialnym Łukaszem i powiedzenie sobie: dość. Też zakomunikowanie komuś innemu, że naprawdę go kochasz, że chcesz z nim być to też nie jest łatwe, żeby komuś to zakomunikować. Tym bardziej dla mojej osoby. Tak jak Ci wspominałem wcześniej, ja miałem problemy, żeby wyznać tę miłość i się otworzyć na kogoś. Jak zerwaliśmy ze sobą, ona wracała do Izraela, ja wiedziałem, że zostaje w Londynie. Ja pamiętam, ze mieszkaliśmy w tym samym pokoju, wynajmowaliśmy ten sam pokój. I ja pamiętam, że byłem wtedy w barze na dole i upijałem się cały dzień, flirtowałem z jakimiś dziewczynami przy barze. Pamiętam, ona zeszła o trzeciej w nocy do baru, wzięła mnie za fraki, za prowadziła mnie na samą górę do pokoju i powiedziała do mnie: „Popatrz na siebie człowieku, jesteś wspaniałym mężczyznom, przystojnym, dobrym, masz dobre serce. Zobacz, co ty robisz, ze swoim życiem. Rujnujesz swoje życie, rujnujesz siebie, przyjaciół, otoczenie. Bierzesz narkotyki, alkohol, zajdziesz bardzo źle w życiu, jak tak będziesz kontynuował. Skończysz, jak Twój ojciec.” I to był moment, kiedy ja bardzo mocno płakałem. Byłem bardzo emocjonalny, przytuliliśmy się. Ja wiedziałem, że ona wyjeżdża, że ja zostaje tutaj sam. Ona zadzwoniła też do mojego przyjaciela Bartka. Powiedziała: „Bartek, opiekuj się Łukaszem. On bierze to i tamto.” Pamiętam, wtedy też miałem rozmowę z Bartkiem. Bartek mówi: „Kurde, co Ty, przestań, nie bierz tego.” Ale wtedy to było bardzo kulminacyjne, że ona tak naprawdę przemówiła mi wtedy. Chociaż jak wyjechała do Izraela, to powiedziałem sobie, a tam. Będę brał dalej narkotyki, alkohol. Będę sobie nadal emocjonalnie radził w ten sposób. No ale wtedy ten telefon i ta odwaga. Ona powiedziała, oczywiście, przyjedź. Odwiedzisz Izrael, zobaczysz, jaki to jest fajny kraj. No i z tego już się tam później rozpoczęła fajna historia, małżeństwo i rzeczy, same ciekawe. Więc decyzja tam naprawdę. Zdecydowałem, że koniec, nie będę już brał, nie będę się upijał.

Więc takim tym kulminacyjnym momentem była ta moja decyzja. Otworzenie się na miłość, wzięcie tego ciężaru, że ok, powiedziałem komuś, że go kocham, że chcę z nią być, że chcę, by była moją żoną. To też był taki punkt kulminacyjny, że ja powiedziałem, że muszę wziąć kontrolę nad swoim życiem i wziąć się za wszystko. Chociaż no, nie jest to łatwe. To nie było tak, że od razu przestałem pić, no ale jest coraz lepiej. Z roku na rok jest coraz lepiej, jest ta świadomość i to mnie buduje.

M: Dużo mówisz o… dużo dobrego wydarzało się podczas rozmów i jak ważne są w ogóle relacje.

Ł: Dokładnie tak.

M: To u Ciebie jest ewidentne, że …

Ł: Tak, no te rozmowy są bardzo ważne. Bo widzimy, że tym moim punkcie kulminacyjnym, bardzo ważna była rozmowa z moją teraźniejszą żoną, wtedy była moją dziewczyną. Powiedziała mi to, co myślała, ja jej powiedziałem, wygadałem się. Rozmowa z kolegą.

M: Ale powiedziałeś jej o tych próbach wcześniejszych?

Ł: Ona wiedziała o mojej próbie samobójczej w Stanach. Tak naprawdę na samym początku naszej znajomości ja czułem, że muszę jej o tym powiedzieć, żeby wiedziała, jaką osobą jestem, co się stało. I ona też bardzo pozytywnie i z miłością do tego podeszła. Ona widziała tak naprawdę z kim rozmawia, kogo poznała. Że ja nie jestem jakimś tam wariatem, psychopatą, nie wiem no. Jestem normalnym człowiekiem, który miał trudne dzieciństwo i nie radził sobie z problemami emocjonalnie przez większość życia. Więc te rozmowy są bardzo ważne. Rozmowy z samym sobą są bardzo ważne. To też było dla mnie bardzo ważne, że ja zacząłem sobie zadawać pytania. Dlaczego to zrobiłeś Łukaszu, dlaczego to wraca w twoim życiu. I wtedy zaczęły przychodzić odpowiedzi. Plus czytanie różnych książek, czy też nawet poszukiwanie na Google: kiedy może się pojawić samobójstwo u człowieka i co może być jego wynikiem. Wtedy zacząłem czytać, że bardzo dużo dzieci z rodzin patologicznym sięga częściej po alkohol, narkotyki, co powoduje depresje i może powodować samobójstwa. Już wiedziałem, że ze mną wszystko jest ok, że to co się stało jest ok, bo to nie ja zdecydowałem o tym, tylko sytuacja w jakiej byłem. Stany emocjonalne spowodowało, że to zrobiłem, i to w jaki sposób żyłem, że brałem narkotyki i te inne rzeczy.

M: Skąd masz takie poczucie, że to jest już etap zamknięty. Że po raz kolejny się na swoje życie nie targniesz.

Ł: Wiesz no, życie jest, że tak powiem, pełne niespodzianek. I na pewno przyniesie u mnie w życiu bardzo ciężkie sytuacje i bardzo pozytywne, i dobre emocje i złe emocje. Mogę Ci tylko powiedzieć, że jestem gotowy, by dealować z każdym problemem, z każdą sytuacją już dojrzale. Czyli wiem już, że samobójstwo, czy też inny akt upijania się, barania narkotyków, to jest tylko zwykłe zakładanie maski i ucieczka przed konsekwencjami i problemami w życiu i to nie jest rozwiązanie. Więc nie odpowiem ci, czy to zrobię, czy tego nie zrobię, bo życie może być okrutne. Nie chciałabym tutaj deklarować się na jakiegoś robota, cyborga, że tak już nigdy więcej się nie upiję. Nie ja mogę codziennie wstawać rano i robić wszystko, co jest w mojej mocy, żeby do tej sytuacji nie dopuścić i tyle, no.

M: Czyli powiedzmy, że jeżeli teraz przyszedł by jakiś duży powód, no jakaś porażka, jakaś trudna sytuacja, no to co wtedy właśnie?

Ł: No była, była taka sytuacja. Ja może powiem trochę więcej detali o tym. Przed Covidem jeszcze, podpisywaliśmy duży deal tutaj w Polsce na transakcję, produkcję pewnego produktu i zostałem oszukany na bagatela, powiedzmy, 100 tysięcy euro. To jest prawie pół miliona złotych. To jest powód bardzo wielki, niesamowity, żeby popaść w picie, w depresję, stres i te inne rzeczy. I to nie jest łatwe. I później przyszedł jeszcze Covid, czyli zamknięcie i w ogóle. Czyli nie możemy latać, podróżować na różne spotkania biznesowe, czyli nie ma możliwości odrobienia tej straty. Ja pamiętam byłem bardzo zestresowany i też się popłakałem. Ale taka świadomość, że jestem tylko człowiekiem, że jest ok popłakać, porozmawiać z przyjaciółmi, czy też żoną. Pamiętam, wtedy płakałem i się pyta co się stało. Kurde no, ktoś mnie oszukał. Straciliśmy przez kilka moich błędów, że przez jakąś gentelmeńską umowę, a nie umowę na papierze. Przez moment mi nawet nie przeszła taka myśl, żeby się zabić, w ogóle przez moment. To jest tak samo jak widzisz z tym samobójstwem, że ja od młodego myślałem o tym i się nakręcałem, miałem to w głowie, że można się zabić. Tak samo teraz ta kula śnieżna idzie w drugą stronę. Ja wiem, że te problemy są po to, żebyśmy wzrastali. I wiem, że jeszcze będą ciężkie momenty w życiu, w relacji, w małżeństwie. Przecież to jest kwestia dbania o siebie i tej świadomości, że jest inne rozwiązanie. Tak jak tutaj jest to promowane, ta rozmowa. Rozmowa czyni cuda, dlatego rozmawiajmy. Ja o tym rozmawiam z tobą.

M: Czyli udało Ci się wykształcić jakiś inny sposób radzenia sobie z problemami?

Ł: To jest wiedza, rozwój osobisty, odwaga, żeby iść na psychoterapię. Ja zdecydowałem, żeby zacząć dosyć od niedawna psychoterapię. Dlatego, że po prostu samo czytanie książek, wiedza o tym… Jestem świadomy, że te emocje w życiu nie były najlepsze, więc, chcę sobie jeszcze raz poprzerabiać wszystko, porozmawiać, poukładać jeszcze bardziej, jeszcze mocniej. Żeby jeszcze bardziej być przygotowanym na trudne momenty w naszym życiu. Jak jest sytuacja, że się upijam często, albo za często, to jest sygnał, żeby pomyśleć o tym, że coś jest w moim życiu nie tak. Tak samo jak nie wiem, boli cię ząb, idziesz do dentysty. Masz problemy emocjonalne, nie wiem, masz problemy w relacji z żoną, z dziećmi. Zatrzymaj się na chwilę i zobacz, gdzie to jest, gdzie to się zaczęło. Mamy po to psychologów, mamy po to psychiatrów, mamy po to rodzinę, mamy po to braci, siostry, znajomych, żeby o tym rozmawiać. A nie: „Jak tam u ciebie?” „Wszystko w porządku, jest super, elegancko”. A do domu idziesz i płaczesz w czterech ścianach.

M: Mogło się to wydarzyć nie tak szczęśliwie, jak się wydarzyło.

Ł: Dokładnie tak.

M: To co byś powiedział temu Łukaszowi?

Ł: Wiesz co, ja myślałem o tym momencie. Ja w ogóle nie myślałam o konsekwencjach, że może mi się nie udać, że mogę zostać nawet kaleką. Albo co powie moja mama, co moja mama sobie pomyśli. Co pomyśli sobie moja siostra, mój brat. Oni będą żyli w takim bólu i cierpieniu też, że nie widzieli mojego cierpienia. Będą się obwiniać, za to co się stało, a mnie już nie będzie. Gdybym był przy takim Łukaszu, to powiedziałbym mu mocne słowa. Żeby nie był egoistą i żeby pomyślał, że wokół niego są jeszcze inni ludzie. Jest mama, jest babcia, jest rodzeństwo. I oni będą cierpieć, jak ciebie tutaj nie będzie. To nie jest łatwa rozmowa i nie ma tutaj łatwych i prostych słów do powiedzenia takiej osobie. Ale samo to, że powiesz, że wcale się nie zabijesz i jeszcze spowodujesz, że zostaniesz kaleką i inni będą musieli, powiedzmy no, pchać Twój wózek lub siedzieć obok Twojego łóżka, więc taka szczera mocna rozmowa z Łukaszem uświadamiająca to, że co będzie, jak się nie uda. Czasami uświadomienie takiej osobie, że to może nie skończyć się tak, że sobie stąd odejdziesz i będzie wszystko fajnie, tylko mogą być konsekwencje, czyli cierpienie rodziny lub kalectwo. Dla mnie to byłyby słowa mega mocne i na pewno bym tego nie zrobił. Oczywiście patrzę na swoją osobę, ale wiadomo, każda osoba jest indywidualna. Są inne przypadki, różne przypadki. Są różne depresje, różne choroby, więc nie może wrzucać wszystkich do jednego kosza i mówić, że to jest formuła dla każdej osoby, która chce się zabić.

M: To już tak na koniec. Myślę, że to już wielokrotnie wybrzmiało i właściwie trudno to zamknąć w jedno pytanie i odpowiedź, ale co być powiedział osobom z myślami samobójczymi?

Ł: Co bym im powiedział? Hmm… Zacznijcie rozmowę z samym sobą. Zapytajcie siebie, skąd się te myśli samobójcze biorą. I nie traktujecie tego, że to tylko wy macie myśli samobójcze, bo się okazuje, że myśli samobójcze ma bardzo duża liczba społeczeństwa, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Wystarczy spojrzeć na numery. Ile ginie ludzie poprzez samobójstwo. Więc, co bym im przekazał? Żeby zaczęli rozmawiać z samym sobą i pytali się bardzo głęboko, skąd się to może brać. Żeby próbowali przemyśleć swoje życie, swoje sytuacje. Wiesz no, mogą być osoby teraz, które nas słuchają i mogą mieć myśli samobójcze poprzez to, że ojciec bije, że mama też pije, że nie dbają o nich. To jest bardzo ciężka sytuacja, ale nie jest to sytuacja bez wyjścia. Wystarczy czasami zapukanie do sąsiada. Być może sąsiad pomoże. Jak nie sąsiad, to może nauczycielka. Jak nie nauczycielka, to może ktoś inny, ksiądz, pani psycholog. W szkołach mamy psychologów, możemy rozmawiać. Najgorsze jest to, że ciężko w szkołach publicznych w Polsce, gdzie jest 30 - 35 dzieci w klasie wyłonić czasami. Tak samo no, nikt nie wiedział wtedy, że ja mam jakieś myśli samobójcze w klasie. Bo to jest ciężko wyłonić. Ja nie mam napisane na czole: chcę się zabić. Więc my musimy, my, osoby, które mają myśli samobójcze,  my musimy wyjść naprzeciw i wyciągnąć dłoń i prosić o pomoc. Moim zdaniem to jest bardzo, bardzo ważne. I nie możemy się wstydzić, że coś jest z nami nie tak, że mamy jakieś problemy psychiczne. Nie, wszystko jest z nami ok. To po prostu to życie, sytuacje sprawiły, że myślimy tak, jak myślimy. Wszystko jest z nami ok. Po prostu musimy przepracować pewne etapy w naszym życiu i zrozumieć to, że jeśli ojciec bije, czy matka pije i jest alkoholizm, to nie jest nasza wina. To jest sytuacja, w której się znaleźliśmy, ale to nie jest ostateczna sytuacja. I poprzez właśnie to nagranie, poprzez promowanie tego całego projektu rozmawiajmy i wołajmy o pomoc. Nie bójmy się poprosić o pomoc. Bo wiem, że gdybym poprosił wtedy o pomoc, to być może nie musiałbym przechodzić przez to, co przechodziłem.

M: Bardzo dziękuję Ci za rozmowę.

Ł: Ja też dziękuję.

Opuść stronę

Miejsce, gdzie bezpłatną pomoc uzyskają zarówno osoby w kryzysie samobójczym, jak i szukające wsparcia dla kogoś, kto przeżywa trudności psychiczne czy żałobę po samobójczej śmierci bliskiego.


Pamiętaj, że sięgnięcie po pomoc jest pierwszym krokiem do pokonania kryzysu.