Chcę komuś pomóc
Potrzebuję pomocy
Strefa wiedzy
autorMaciej Kaleciński
Godzina policyjna – recenzja
Godzina policyjna (Curfew), reż. Shawn Christensen, USA 2012.
Zastanawiałem się kiedyś, czy istnieje możliwość stworzenia filmu, który ze skutecznością kampanii społecznej, w gatunkowo dobrej formie, za pomocą ciekawej historii pokaże jak w najprostszy sposób uratować komuś życie. „Godzina policyjna” w reżyserii Shawna Christensena to film krótkometrażowy, laureat Oscara w 2013 roku, który idealnie wpisuje się w kategorię filmu, który nie jest moralitetem, a kroniką mechanizmu przeciwdziałania wobec zachowaniom samobójczym.
Jest również niezwykle ostrą obserwacją na temat obosieczności zjawiska samobójstwa, jego skutków oraz dokładnym portretem alternatywy, przed którą stoi każdy z nas. Film okazał się na tyle dużym sukcesem, że w 2014 roku doczekał się swojej długometrażowej wersji, której wydźwięk jest zdecydowanie szerszy, a tematyka już znacznie bardziej pełna. Jest to na pewno interesująca produkcja, na temat której może ukaże się jeszcze tekst na naszej stronie.
„Godzina policyjna” to niespełna 20-minutowa historia o rodzinie, której obraz w obliczu problemów wewnętrznych uległ znacznemu pogorszeniu. Główny bohater – Richie – jest mężczyzną w średnim wieku, samotnikiem, który dopiero co przestał mieć problem z narkotykami, który poprzez nieodpowiednie decyzje (związane głównie z skutkami używania narkotyków) przestał być aktywnym członkiem rodziny swojej siostry. W takiej sytuacji stracił on nie tylko kontakt ze swoją siostrą, ale i ukochaną chrześniaczką Sophią. Poznajemy go w momencie, który można śmiało określić, że mógłby być jednym z ostatnich w jego życiu. Mógłby, bo tu pojawia się moment kluczowy – symbol tego, co moglibyśmy nazwać ratunkiem.
Każdy z nas znajduje się czasem w niechcianym momencie życia. W przypadku samobójcy ten moment ma konkretną formę. Wyobraźmy sobie stan, w którym wydaje nam się, że znajdujemy się w tunelu – przestrzeni o jednym punkcie na horyzoncie – w którym nie istnieje żadne światło. Ponura rzeczywistość zamkniętego horyzontu. Nie działamy wtedy logicznie, nie chcemy dać się przekonać racjonalnymi argumentami, ba, nawet nie szukamy rozwiązania – ciężko o takie, kiedy horyzont jest malutkim, zawężonym punktem bez żadnej perspektywy zmiany. W takim punkcie znajduje się główny bohater. Pomimo niezwykłej historii jest jednym z nas. Znajduje się na krawędzi, z której ratuje go telefon. Telefon – symbol ratunku. Nie jest to jednoznaczny ratunek, otwarta pomoc, bezpośredni przekaz. Jest to zwykły telefon z prośbą. Nieświadoma stanu brata siostra, będąca w potrzebie, prosi go o pomoc z zaopiekowaniem się jego chrześniaczką. W ten sposób daje mu nie tylko nadzieję – by zobaczyć ukochane dziecko, które przez swoje błędy niemal stracił – ale i odpowiedzialność oraz poczucie obowiązku. Oto Richie nie dość, że czuje się potrzebny, to może jeszcze pomóc dziecku, które jest dla niego tak ważne. W ten sposób realizują się dwa punkty, które często mogą być dla człowieka niczym oddech życia. Poczucie obowiązku i odpowiedzialności. Poczucie bycia potrzebnym. Richie nie popełni samobójstwa, ponieważ wszystkie powody, które go do tej myśli skłoniły zostały zniszczone jednym telefonem. Drugi telefon był już dla niego obietnicą powrotu do normalnego, szczęśliwego życia.
Na tym zasadza się w istocie fabuła „Godziny policyjnej”. Ten krótki film możemy traktować jako wzruszającą, bardzo dobrze zrealizowaną historię-przypowieść. Docenić należy nie tylko sprawną i precyzyjną narrację, ale i samą historię – bardzo realistyczną, dobrze portretującą wszystkich bohaterów, ukazującą jak niewiele trzeba by pomóc komuś. Jak przypadkowy i nic nie znaczący, dla jednego człowieka, moment może być punktem kulminacyjnym życia dla innego człowieka. Przesłanie filmu, choć może wydawać się infantylne, można streścić w zdaniu – wykonujmy telefony i odbierajmy telefony. Dzwoniąc, przekazujemy nie tylko bezpośrednią informację, o której mówimy, ale przede wszystkim wysyłamy przekaz – tak, istniejesz w naszym życiu, tak, jesteś ważny w naszym życiu, tak, pamiętamy o tobie. Odbierając, każdorazowo dajemy sobie szansę, by zrozumieć, że istniejemy w czyimś życiu, że jesteśmy ważną częścią czyjegoś życia, że ktoś o nas pamięta. Film Christensena jest tego najbardziej dosadną parabolą, z jaką dotychczas spotkałem się w kinie.