Chcę komuś pomóc
Potrzebuję pomocy
Strefa wiedzy
autorDominika Filipowicz
Moje pierwsze samobójstwo – recenzja
Jerzy Pilch, Moje pierwsze samobójstwo, Świat Książki, Warszawa 2006.
Jerzy Pilch Moje pierwsze samobójstwo
„W tym roku obchodzę czterdziestolecie mojej pierwszej próby samobójczej.” – tak brzmi otwierające zdanie opowiadania Moje pierwsze samobójstwo Jerzego Pilcha. Ta dziwna rocznica stanowi dla głównego bohatera pretekst do tego, by dokładnie przypomnieć sobie i pośrednio przeżyć raz jeszcze proces przygotowywania się do pierwszej próby samobójczej.
Z każdą kolejną stroną coraz głębiej wnikamy w umysł człowieka, który nie znajdując wsparcia w swojej rodzinie ani przyjaciołach, pogrąża się w poczuciu wszechogarniającej alienacji. „Miałem dwanaście lat, kiedy po raz pierwszy kłębiące się we mnie czarne myśli zmaterializowały się […] – beznamiętnie wyznaje bohater. Jako czytelnicy nie poznajemy tego dwunastolatka zmagającego się z kryzysem psychicznym, tylko mężczyznę w średnim wieku, który sięga w przeszłość i opowiada o swoich przeżyciach.
Moje pierwsze samobójstwo to tytułowa historia ze zbioru opowiadań Pilcha. Trudno nie ulec wrażeniu, że w zawartych w zbiorze tekstach kryje się silny rys autobiograficzny. Nieustannie powtarza się motyw ewangelickich korzeni bohatera, powraca też zagadnienie trudnych relacja z rodzicami oraz związane z opresyjnym środowiskiem ciągłe oczekiwanie kary z powodu łamania religijnych dogmatów. Pilch, tak samo jak protagonista, wychowywał się w protestanckiej rodzinie i jego udziałem były, prawdopodobnie, bardzo podobne doświadczenia.
Opowiadania są na tyle silnie powiązane, że nie sprawiają wrażenia odrębnych historii tylko poszczególnych rozdziałów powieści. Dostajemy dziwny twór, który przypomina powieść podszywającą się pod zbiór opowiadań. Moją recenzję poświęcę jednak analizie tytułowego opowiadania/rozdziału, które z perspektywy suicydologicznej stanowi najciekawszy element książki.
W Moim pierwszym samobójstwie ostatecznie nie dochodzi do próby samobójczej bohatera. Obserwujemy jedynie jego skrupulatne przygotowania. Nie dostajemy również wyartykułowanego powodu, który mógł popchnąć dwunastoletniego chłopca do próby odebrania sobie życia. Jak wiadomo, samobójstwo nigdy nie wynika z jednej, określonej przyczyny. Stanowi sieć mniejszych i większych elementów, zagmatwanych sytuacji, przeżyć, strachów. Bohater ma z pewnością bardzo trudną relacje z rodzicami, którzy narzucają mu twarde, ewangelickie zasady. Już jako mały chłopiec czuje się nimi spętany tak bardzo, że nie może oddychać. Później dowiadujemy się, że ojciec bohatera zmaga się z problemem alkoholowym, a jego matka, skupiona na kłótniach ze swoim mężem, praktycznie nie zauważa syna.
Już na początku zaznaczę, że Moje pierwsze samobójstwo należy czytać z pewną dozą ostrożności. Autor często sięga po przesadną emfazę, nurza się w pragnieniu śmierci, przez co pośrednio romantyzuje idee samobójstwa. Jednocześnie jednak obrazuje realistycznie podejście osoby w kryzysie, której umysł często pracuje jednotorowo.
Nawet nieustannie powtarzane przez ojca porzekadło „Ćwiczenia są drogą żywota!”, bohater zmienia w doświadczenie autodestrukcyjne. „Byłem pod względem samobójczym uzdolniony; […] miałem talent do samobójstwa. Nad talentem jednak trzeba pracować. Ćwiczenia są drogą żywota.” Protagonista internalizuje denerwujące powiedzonko swojego ojca, tak, że w jego głowie oznacza potwierdzenie konieczności śmierci. Samobójstwo staje się jedyną myślą, jedyną koncepcją obecną w umyśle bohatera. Jego umysł przypomina koszmar, w którym przemierza się ciemny, ciasny tunel całkowicie odcięty od promieni słońca jasno rozświetlających powierzchnie. Tunel prowadzi w jednym kierunku, nie ma żadnych odnóg. Bohater zdaje się zamknięty w tej dusznej, klaustrofobicznej przestrzeni. Gdyby ktoś zapalił światło, okazałoby się, że na ścianach tunelu znajduje się wiele drzwi, większych i mniejszych. Ale bohater nie widzi ich. Nie otrzymuje wsparcia z zewnątrz i w konsekwencji pielęgnuje w sobie myśli o samobójstwie.
Jednocześnie częściowo odcina się od myśli samobójczych, postrzegając je jako odrębne byty, który pojawia się u niego najczęściej w nocy i namawia go do odebrania sobie życia. „O drugiej albo trzeciej nad ranem ktoś siadał na brzegu wersalki i przekonywał. (…) Niewyraźnie wymawiane argument były nie do odparcia.”
Najważniejszym elementem opowiadania jest dokładny opis przygotowań, jakie chłopiec podejmuje przed próbą samobójczą. Ogniskują się one na jednej czynności: ćwiczeniu bezszelestnego odsuwania zasłon. Bohater opisuje ewangelicki zwyczaj, który polega na tym, że każdego wieczora trzeba zasłaniać zasłony, a każdego ranka jak najwcześniej je odsłaniać. Pozostawienie odsuniętych zasłon na noc oznacza, że w danym mieszkaniu ktoś umarł, dlatego tak istotne jest to proceduralne zasłanianie/odsłanianie. W domu bohatera codzienne koordynowanie tą procedurą należy do zadań matki. Dlatego chłopiec uczy się bezszelestnego odsłaniania – ma mu umożliwić to wyjście na balkon tak, aby nie obudzić mamy.
Na tym jednak nie kończą się jego przygotowania. W dzień poprzedzający noc, w którą bohater planował odebrać sobie życie cały dzień się do nikogo nie odzywał. Nie wypowiedział nawet jednego słowa do innego człowieka. Miało to wprowadzić go w specyficzny nastrój, w którym rozmywa się poczucie rzeczywistości i wszystko sprawia wrażenie, jak ujmuje to narrator, „ukrytego za owadzią chmurą”. Chociaż bohater uznaje swoje przygotowania za wyjątkowo racjonalne, wyraźnie widać, że jego percepcja jest poważnie zaburzona. Decyzja, która jego zdaniem jest dokładnie przemyślana, w rzeczywistości jest wynikiem zawężenia presuicydalnego, wzmocnionego sztucznie narzuconą sobie alienacją wobec otoczenia.
Wszystkie codzienne czynności, które wykonuje bohater jawią się jako „ostatnie”. Dlatego wyjątkowo dokładnie odrabia pracę domową (która nigdy nie ma trafić do szkoły), je wielką stertę naleśników (za co mama nie będzie już mogła na niego nakrzyczeć). W akcie samobójstwa doszukuje się drogi do wolności, ciesząc się że w „przyszłości” nie będzie już musiał wykonywać nużących czynności. Nie dociera jednak do niego, że „przyszłości” już nigdy nie będzie. W momencie samobójstwa historia dobiegnie końca i nie tylko odrabianie pracy domowej, ale również żadne inne doświadczenie nigdy już się nie wydarzy.
Podobne przeświadczenie staje się udziałem bohatera w momencie w którym wyobraża sobie reakcje rodziców na jego śmierć. Skupia się na wyimaginowanej wersji przyszłości, do której przecież po samobójstwie nigdy nie będzie miał dostępu. Kreuje wizje, w której ojciec bardziej niż jego samobójstwa boi się obecności policji w mieszkaniu. Matka zaś, niezdolna do zmierzenia się z pytaniem dlaczego syn odebrał sobie życia, skupia się na pytaniu „dlaczego się nie obudziłam” i całą sytuacje odnosi do samej siebie. „I, że pytanie: Dlaczego się nie obudziła? – będzie po wielokroć powtarzać i na tysiąc sposobów na nie odpowiadać po to by pytanie: Dlaczego popełniłem samobójstwo – zostało odsunięte, a odpowiedź na nie zakryta.” Bohater powoli przestaje żyć w teraźniejszości, w zamian za to żyje wyobrażeniem przyszłości, do której nigdy nie będzie miał dostępu.
Ostatecznie jednak do próby samobójczej nie dochodzi. Przeciwnie, bohater już jako narrator w średnim wieku opowiada nam, odbiorcom, swoje pierwsze autodestrukcyjne plany. Oczywiście nie wiadomo jak skończyła by się ta historia, gdyby nie ingerencja z zewnątrz. Matka, obudzona tym jak jej mąż wymiotuje w nocy z powodu nadmiaru alkoholu, zajrzała do pokoju syna i zasłoniła zasłony. Potem chłopiec poszedł spać.
Czy samo bezszelestne odsłanianie zasłon może więc stanowić próbę samobójczą? Chociaż nic nie zostało dokonane, istotne są zmiany, które zaszły w umyśle chłopca. Być może to, że w odpowiednim momencie ktoś mu przeszkodził sprawiło, że próba samobójcza przekształciła się w katartyczne doświadczenie umożliwiające odejście od idei śmierci. Wydaje się jednak, że bohater tak tego nie postrzega. W tkance opowiadania wyraźnie widać, że narrator dalej zmaga się z autodestrukcyjnymi myślami. Dlatego nie wystarczy samo przeszkodzenie w próbie samobójczej, chociaż jest ono niezwykle ważne. To tylko środek doraźny. Najbardziej istotne jest to, aby widząc osobę w kryzysie, okazać wsparcie i nie zadowolić się przetrwaniem najgorszego momentu, ale wspierać również później.
Oczywiście w tym opowiadaniu sytuacja jest bardziej skomplikowana. Matka nie zauważa tego, że jej syn cierpi, a jego próbę samobójczą uniemożliwia jedynie przez przypadek. Dlatego należy naprawdę patrzeć na swoje najbliższe otoczenie i w momencie gdy dostrzeże się niepokojące sygnały nie unikać tematu tylko szczerze porozmawiać.